czwartek, 29 marca 2012

Daucus Carota L



Pomarańczowa, chrupiąca(spełniająca więc założenia bloga), zdrowa(nie są to w takim razie czipsy paprykowe), słodkawa, lubiana przez króliki, znienawidzona przez dzieciaki w przedszkolu. Czy już wiecie, co to jest?
Jeśli nie- to podpowiem jeszcze:

 Rosnę sobie - dołem głowa, górą nać
- Kto mi powie: co się jeszcze może stać?
Odpowiedź: La la la la Wszystko się może zdarzyć...

Kto oglądał Jacka i Placka? Kto przechodził traumy rozgotowanej papki w stołówkach? Kto pochłaniał owe warzywo w celu zakonserwowania świeżo nabytej opalenizny? Kto wreszcie spędzał straszliwe chwile w czasie wakacji ścierając na wielkiej tarze ten niezbędny składnik kapusty kiszonej i wszelkich innych słoikowych sałatek, które w zimie dekorują przestrzeń talerza między ziemniakami, a kotletem? Kto przynajmniej jedną z tych czynności uprawiał, to wie, że już od 130 wyrazów piszę o marchewce. Mam pewne podejrzenia, że Jan Brzechwa nie lubił marchewki. Może są one niesłuszne, ale czy wielbiciel oranżowego warzywka napisałby coś takiego? Nie wydaje mi się.







Marchewka

Dawno temu, choć nikt o tym nie wie, 
Marchewka rosła na drzewie, 
A że tak wysoko rosła - 
Była okropnie wyniosła. 

O kapuście mówiła "kapucha", 
Z brukwi się wyśmiewała, że jest tłustobrzucha, 
A jak się wyrażała o rzepie, 
Nawet nie wspominać lepiej. 

Pomidor nazywała czerwoną naroślą, 
Sałatę - jarzyną oślą, 
Ziemniak - ślepiem wyłupiastym, 
A koper, po prostu, chwastem. 

"Ja - mówiła marchewka - ja to jestem taka, 
Że jeśli tylko zechcę, zakasuję ptaka, 
Rosnę w górze, na drzewie, lecz jak będzie trzeba, 
Pofrunę nawet do nieba! 

Ja jestem nadzwyczajna, w smaku niebywała, 
Jam owoc nad owoce, ze mną nie przelewki!" 
Tak mówiła marchewka - głupia samochwała. 
Dlatego właśnie dzieci nie lubią marchewki. 


Ja tam marchewkę lubię. Dlatego też postanowiłam przeprowadzić pewien eksperyment mający na celu udowodnienie tego, że każdy tak naprawdę to warzywko jest w stanie spożyć, oblizać się i powiedzieć:  Ale dobre. Nawet jeśli wcześniej twierdził: O nie! Marchewki to ja za żadne skarby nie zjem! Wolę łykać suchy piach i popijać go deszczówką niż marchew chrupnąć!
 Dodam tylko że najbardziej zaciekły wróg marchewki jakiego znam pożarł 3 kawałki ciasta z jej sporym dodatkiem i stwierdził: eeeee to może ja kapusty nie lubię, albo kalarepy? hmmmm;)
Ps. Jeśli myślisz, że jesteś kuchennym inwalidą i wielokrotnie pomyliłeś talerz z widelcem, a mieszanie z krojeniem- to ciasto jest właśnie dla Ciebie stworzone! Jest banalne do tego stopnia, że nawet sama marchewka poradziłaby sobie z wykonaniem. Pod warunkiem, że miałaby piekarnik .



Ciacho marchewkowe

2 szklanki mąki pszennej
1 szklanka cukru
2 ubite szklanki marchwi startej na tarce o średnich oczkach
1 szklanka oleju
4 jajka
2 łyżki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
1łyżeczka przyprawy do piernika
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
100 g ziaren słonecznika wcześniej uprażonego na patelni
rodzynki albo pomarańczowa skórka
kilka kropelek olejku rumowego

Najpierw ubijamy na sztywno pianę z białek. Powoli dodajemy cukier i ciągle miksując dokładamy po jednym żółtku. Masa musi być bardzo puszysta. Ubijanie trwa ok. 7-9 minut. Następnie powoli wlewamy olej, dodajemy marchewkę, słonecznik i mąkę wymieszaną z pozostałymi składnikami. Przyznam, że dosyć ciężko się to miesza, całe widełki miksera są obklejone do granic możliwości, ale grunt żeby się wymieszało. Ciasto wylewamy na blaszkę wcześniej posmarowaną oliwą i obsypaną bułką tartą. Wymiary blaszki-20-35 cm. Ciasto pieczemy ok.30 minut w temperaturze 180-200 stopni. Dla pewności zawsze możemy wsadzić patyczek w ciasto w czasie pieczenia i jeśli stwierdzimy po wyciagnięciu, że jest on suchy– to ciasto jest gotowe. Jeśli natomiast nadał patyczek przejawia symptomy wilgotności to niestety, ale ciasto musimy jeszcze chwilkę podpiec. Po wyciągnięciu i ostudzeniu placek możemy polać polewą czekoladową, albo posypać cukrem pudrem pomieszanym z cynamonem.


 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz